środa, 29 lipca 2015

WDiC torbowo i chustowo



Witam środowo w zabawie Maknety.
Jak widać torba poszła sporo do przodu. Cała główna część jest zrobiona, zyskała nawet podszewkę. Na rączki trzeba dokupić włóczki...
A to różowe... nie wiem co mnie podkusiło, żeby wybrać taki szalony kolor, ale jest to zaczątek drugiej już chusty robionej  w ramach wspólnego dziergania z karto_flaną. Miała być ecru, ale jakoś tak z powodu miliona pomysłów, które chciałabym zrealizować JUŻ, a na których realizację realnie potrzeba chyba roku wolnych wieczorów, ecru poszła w marzeniach na coś innego.

Czyta się, podobnie jak tydzień temu, Agatha Christie, i jeszcze długo będzie się czytać. Dlatego zaczęłam jeszcze "Zgreda" Ziemkiewicza. Trochę, trzeba przyznać, się już przeterminowała, bo książka ma już pięć lat, a jednak to jest coś, co powinno się czytać gdy jest "na czasie", ale lepiej późno, niż wcale ;)
I to tyle na razie. Lecę popatrzeć, co u Was :)

piątek, 24 lipca 2015

Chlebak ukwiecony

Chlebak został ozdobiony całkiem niedawno, choć w mojej kuchni w stanie surowym używany był już chyba jakieś dwa lata. Czekał jednak cierpliwie na swoje kwiatowe ozdoby i w końcu się doczekał.



Teraz prezentuje się dużo lepiej i cieszy oko nawet po otwarciu :)



Co równie ważne, jest o wiele łatwiejszy w utrzymaniu. Użyłam z zewnątrz mojego ulubionego lakieru jachtowego V33 (czy też 3V3, jak kto woli ;). Dzięki temu biel fajnie się postarzyła (choć zdjęcia tego nie oddają) i zyskała ciepłą, lekko bursztynową barwę, no i mam nadzieję, że cała praca nabrała odporności. Może nie przed solą morską i wiatrem, czego w sumie po takim lakierze można oczekiwać ;) lecz przed tłuszczem z kuchenki znajdującej się nieopodal i innymi kuchennymi "chlapnięciami".
Teraz wystarczy przetrzeć go ściereczką, bo lakier ułożył się grubo i gładziutko, i chlebak wygląda jak nowy.



Chlebak leci na wyzwanie Klubu Twórczych Mam o tematyce "Bukiet".


środa, 22 lipca 2015

Czytanie i torebkowanie

Nie ma to jak napisać posta o czytaniu i dzierganiu i zapomnieć wstawić go pod wpisem Maknety. Tak właśnie się stało w ubiegłą środę. Może i dobrze, bo nie było tam żadnych mądrości i ogólnie bieda, ale jednak notka była! Co ciekawe, nie zdziwił mnie nawet brak mojego wpisu, kiedy przeglądałam Wasze :)
Zorientowałam się już po północy...
No nic. Gdyby ktoś chciał zajrzeć, to wpis jest TU.
A dzisiaj spróbuję już nie zapomnieć dołączyć się do zabawy Maknety ;)

Dzisiaj wreszcie mogę napisać, że coś ruszyło.
Torebkę, którą robiłam w ubiegłym tygodniu właśnie, skończyłam i wygląda teraz TAK.
"Pożegnanie z Afryką" też skończyłam i muszę przyznać, że od połowy czytało się znacznie lepiej, więc w rezultacie jestem zadowolona, że przeczytałam tę książkę.

A w tym tygodniu same nowości.


Nowa książka - Agatha Christie, "Der Ball spielende Hund". Pani tłumaczka niemiecka zaszalała, bo tytuł oryginału to "Dumb witness", czyli po naszemu "Niemy świadek" i pod takim tytułem została ta książka u nas wydana. A po niemiecku o piesku piłką się bawiącym...
Zdecydowałam się poczytać coś po niemiecku, bo stwierdziłam, że muszę trochę potrenować ten język z uwagi na to, że za długo nie miałam już z nim kontaktu. Pewnie z pół roku mi zejdzie z tą książką... Ale może się wkręcę. Zapowiada się prosty język i mam nadzieję na trzymającą w napięciu fabułę, więc może nie będzie źle :)
Równolegle czytam "Pana lodowego ogrodu" Grzędowicza.
A dziergają się też właściwie same nowości. Szarości z ecru to kolejna torba "Fat Bag". Będzie bardzo podobna do poprzedniej, ale nie jest dla mnie i przyszła właścicielka zdecydowała się na takie kolory. Za to włóczka jest naprawdę milusia :) Jest to La Passion Holly. 60% bawełny, 40% akrylu. Kupiłam ją pierwszy raz, więc w tej chwili mogę tylko stwierdzić, że dzierga się naprawdę komfortowo!
Ta siateczka to trochę eksperyment i jednocześnie robótka relaksacyjna - ma być siatka na zakupy, a co wyjdzie - zobaczymy.
A w głowie mam jeszcze kilka torebkowych pomysłów i mam ogromną ochotę zacząć je wszystkie na raz, ale czuję, że to się źle skończy (czyt. nie skończy nigdy ;)

wtorek, 21 lipca 2015

Fat Bag

Kiedy skończyła mi się ostatnia robótka i nie miałam pomysłu na nic nowego, a na kończenie rozpoczętych jakoś nie miałam ochoty, zaczęłam przeglądać Ravelry i jak zawsze wpadłam... Teraz mam mnóstwo pomysłów, tylko czas by się przydał...
Ale do rzeczy: znalazłam projekt torby, która od razu przypadła mi do gustu. Nie miałam odpowiednich włóczek, a zacząć MUSIAŁAM od razu, więc wzięłam to, co było pod ręką. A pod ręką był szary akryl Elian Klasik, który połączyłam z Angorą Ram w kolorze ecru. Niezbyt satysfakcjonujący dobór włóczek, no i na lato to to się zupełnie nie nadaje, ale efekt końcowy mi się podoba i już mam zamówienie na taką torbę, więc chyba nie jest źle :)


Wyszło to dość małe, ale to, co potrzebne się mieści. A jak wiadomo, im większa torebka, tym więcej zbędnych rzeczy mamy przy sobie ;) więc może to i lepiej, że wyszła niewielka.



Dużo radości było z dopasowywaniem i wszywaniem (ręcznym) podszewki, bo pierwszy raz pokusiłam się o takie szaleństwo ;) ale dzięki przydatnym linkom, które podam na końcu, wszystko poszło nadzwyczaj sprawnie i skutecznie. W rezultacie w środku wygląda to tak:


I jeszcze jedna fota, tym razem na płasko z jakimś kwiatem znalezionym gdzieś w czeluściach szuflady.


Robiłam tą torbę w dwie nitki, jak widać po części głównej, szydełkiem nr 5.
A tu podaję strony, z których korzystałam:
Oryginalny wzór na torbę Fat Bag autorstwa Samanty Maragno
Tłumaczenie wzoru/tutorial w jęz. angielskim
"Grubsza" wersja Fat Bag - i to z niej głównie korzystałam
I fajna podpowiedź jak wszyć podszewkę w tę konkretną torbę - baaaardzo pomocna dla laików w dziedzinie podszewek ;)

środa, 15 lipca 2015

Wspólne dzierganie i czytanie



Ostatni tydzień był mało produktywny niestety... Zarówno w kwestii czytania jak i dziergania. Ciągle brnę przez "Pożegnanie z Afryką". Nie posunęło się to moje czytanie daleko, więc ciągle jeszcze jest nadzieja na rozwój akcji ;)
Dziergać za to zaczęłam na szydełku coś o nieokreślonym kształcie, a z założenia ma to być torba. Czekając na zamówione włóczki musiałam coś zacząć i z braku pomysłów zaczęło powstawać takie niewiadomoco. W każdym razie włóczki już przyszły, więc zobaczymy czy zaczątek "torby" nie pójdzie do prucia.
A wpis wędruje do zabawy u Maknety.

środa, 8 lipca 2015

Wspólne dzierganie i czytanie...



...po raz drugi u mnie. A motywację do napisania nowego posta zawdzięczam zabawie Maknety.
Skończyłam czytać "Po zmierzchu" Murakamiego. Wrażenia mam pozytywne. Fajnie się czytało, cieszę się, że w końcu po niego sięgnęłam. Z pewnością nie będzie to moja ostatnia książka tego autora.

Za to aktualnie wzięłam się zupełnie przypadkiem za "Pożegnanie z Afryką" Karen Blixen. Cóż... W tym przypadku mogę z prawie całą pewnością stwierdzić, że to BĘDZIE ostatnia książka tej autorki jaką przeczytam ;) Jakoś nie mogę przekonać się do czytania tych historyjek, często nawet całkiem ciekawych, ale no... jakoś tak chce mi się akcji, jakiejś długaśnej historii trzymającej w napięciu, a tu... jakieś takie wszystko płaskie i nie mogę się skupić. No ale dość już narzekania, bo przeczytałam dopiero 1/3 książki i tak naprawdę, kto wie, może mnie jeszcze zaskoczy!

Równocześnie zaczęłam czytać pierwszy tom "Pana lodowego ogrodu" Jarosława Grzędowicza, dosłownie począteczek, ale już wiem, że to będzie strzał w dziesiątkę, jeśli chodzi o moje gusta czytelnicze ;) Aż muszę się powstrzymywać, żeby nie porzucić tego "Pożegnania z Afryką".

A robótkowo trochę się zmieniło od ubiegłego tygodnia. Chusta szydełkowa praktycznie skończona. Teraz rozpięta tak tylko, dla pewności, że wszystko poszło okej zanim odetnę nitkę. Teraz zostało już tylko blokowanie i frędzle oczywiście! Coś mi się widzi, że jednak popełnię jeszcze jedną. I może kogoś nią obdaruję :) A ta będzie moja.

środa, 1 lipca 2015

Środowe czytanie i dzierganie

Dawno mnie tu nie było... A właściwie dawno nic nie pisałam, bo na obserwowane blogi zaglądam w miarę regularnie. Tylko komentarze i posty pisać trudno, a to za sprawą nowego członka w naszej rodzinie, który spędza na razie większość swojego życia wtulony w mamę, czyli we mnie, a mnie pozostaje zwykle jedna ręka wolna i wykorzystuję ją na operowanie myszką lub trzymanie jakiegoś z urządzeń, które wyświetla mi aktualnie czytaną książkę ;)
No i choć mnie samej przy obecnych "warunkach" wydaje się to dziwne, ostatnio całkiem sporo czytam. Postanowiłam zatem po raz pierwszy wziąć udział w zabawie Maknety.


Pierwsza książka, którą zdecydowałam się podzielić to "Król szczurów" Jamesa Clavella. Mimo, że właśnie skończyłam ją czytać, to chciałam o niej wspomnieć, żeby wszystkim gorąco ją polecić. Książka opisuje życie jeńców w obozie Changi na Singapurze. Życie ciężkie, ubogie w praktycznie wszystko, co do przeżycia potrzebne, walkę z chorobami i walkę o przetrwanie. Jednak książka nie sprawia wrażenia ciężkiej, przytłaczającej. Wręcz przeciwnie - czyta się ją lekko pomimo poruszonej tematyki. Nie znaczy to jednak, że temat został zbagatelizowany. Po prostu ta książka jest inna, niż byśmy oczekiwali po relacji z obozu jenieckiego z okresu drugiej wojny. I taka wyjątkowość bardzo do mnie przemawia, bo przeczytałam już za dużo ciężkich książek o podobnej tematyce.

Po "Królu szczurów" sięgnęłam po Murakamiego. "Po zmierzchu" to moja pierwsza książka tego autora. Wiedziałam, że mogę się po nim spodziewać wrażenia czegoś nierzeczywistego, nieuchwytnego i tak jest w istocie. Wszystkie postaci, wszystkie wydarzenia widzimy jakby przez szybę. Nie da się w tą opowieść "wczuć" tak jak chyba w większość czytanych przeze mnie książek. Tu jesteśmy tylko obserwatorami. Ciekawa perspektywa i chyba ta inność też mi się spodoba.

O ile z czytaniem idzie nieźle, o tyle z robótkami trochę gorzej, co nie znaczy, że nic się nie dzierga. Otóż dzierga się zarówno na szydełku jak i na drutach, robią się też jakieś koraliki, a nawet i decu, tylko wszystko to baaaaardzo powoli.

Robótka na zdjęciu to szydełkowa chusta, która spodobała mi się od pierwszego wejrzenia i jest robiona w ramach wspólnego dziergania z Karto_flaną.


 Polecam! Chusta jest prościutka i rośnie błyskawicznie, bo robiona jest od podstawy trójkąta. I choć początek chusty robionej w ten sposób jest dość nieprzewidywalny, no i jak pomylimy się w poprzednim rządku to prucia jest pół robótki, to jednak myśl, że rzędy są coraz krótsze, jest budująca :)

I na dzisiaj to tyle. Wracam do czytania i dziergania z doskoku, a przede wszystkim do przytulania nowego bobasa :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...